Obserwatorzy

sobota, 1 września 2012

Heja! Trochę...

Hej tym razem dodatki będą z innej strony!
Winx club
Winx on ice!
To pierszy dodatek Tapeta!
Mało szasu!!! Na rok szkolny będę rzadziej!
Sorry alę... Nauka.... Pracę domowe.... Chomik na pl.cromimi.com! Więc wiecie! Alę będę dalej pisać niedługo (czyli teraz xD) CD książki!

Jeszcze kilka stopni. Ojciec zdjął dłonie z jej powiek. Ciągle podekscytowana Bloom trzymała je
nadal mocno zaciśnięte. W końcu odetchnęła głęboko i otworzyła oczy. Oddech zamarł jej w gardle,
kiedy zobaczyła, co stoi na podjeździe przed domem. To wcale nie był nowy skuter, którego się
spodziewała, tylko zwykły czerwony rower.
Musiała jednak przyznać, że był to całkiem porządny rower. W umieszczonym z przodu koszu
znajdowały się owoce i świeżo ścięte kwiaty. No tak, ale nie był to skuter.
-Podoba ci się, prawda? - spytał tata, nerwowo poprawiając krawat.
Bloom spojrzała na Kiko. Szaro-biały króliczek chrząknął i z zadowoleniem skrzywił nosek.
Wyglądało na to, że pojazd przypadł mu do gustu. Pomyślała, że powinna brać z niego przykład.
Przecież nie chciała zranić rodziców. Ostatecznie na razie niech będzie rower... Może za rok...
-Jest wspaniały.
Pragnęła, by zabrzmiało to szczerze. Odsunęła kosmyk rudych włosów opadających na twarz.
 - Dzięki!
Podeszła bliżej i przyjrzała się rowerowi.
-Widzisz - odezwał się tata. Nie wiedziała, co powiedzieć.
-Nie sądzę - wyszeptała matka. - Chyba oczekiwała czegoś bardziej wyrafinowanego.
-Roweru z szybkościomierzem?
-Skutera, Mike.
-Ależ skutery są niebezpieczne, poza tym drogie.
Bloom westchnęła. Udawała, że nie słyszy rozmowy rodziców. Podniosła Kiko i usadowiła go w
koszyku. Rodzice wrócili do domu.
-Spróbujemy odłożyć trochę pieniędzy - usłyszała jeszcze, co mówi mama. - Może w następnym
roku kupimy jej skuter.
     Kiedy zniknęli we wnętrzu domu, Bloom wspięła się na siodełko i wyjechała z podjazdu.
Skręciła w prawo i ruszyła w stronę parku.
-Tata nigdy się nie zmieni, Kiko - powiedziała do króliczka. - Mam już prawie szesnaście lat, ale
nie dostanę nic szybszego od roweru.
Królik chyba nie miał nic przeciwko temu. Opierał się przednimi łapkami o koszyk, a jego
cieniutkie wąsiki i długie uszka powiewały na wietrze.
Bloom wiedziała, że powinna być wdzięczna za prezent. Rodzice nie mieli zbyt dużo pieniędzy,
a przecież nawet zwykły rower nie był tani. Z drugiej jednak strony nie mogła zapomnieć owymarzonym skuterze. Postanowiła jednak, że przestanie zachowywać się jak rozkapryszony
bachor i doceni ich starania.
Było to trudne, bo rower stał się ukoronowaniem całego pasma rozczarowań, które ją ostatnio
spotykały. Był pierwszy dzień wakacji i wszyscy, którzy się liczyli, pojechali na szkolną wycieczkę
na Florydę.
-Ale nie ja - powiedziała do siebie. - Ja tkwię w Gardenii i jeżdżę na rowerze.
Postanowiła wziąć się w garść.
-No, dobrze - zwróciła się do Kiko. - Podobno w zabawie liczy się nie to, gdzie jesteś, ale kim
jesteś. A to oznacza, że my również będziemy się świetnie bawić.
Zatrzymała się i przypięła rower do stojaka. Wyjęła Kiko z koszyka i delikatnie postawiła go na
ziemi. Królik pobiegł w kierunku drzew.
-Poszukaj żołędzia, to ci go będę rzucać - zawołała za nim.
Kiedy zwierzak zniknął w gęstwinie, wyjęła z koszyka jabłko i usiadła pod drzewem. Ugryzła owoc
i pogrążyła się w swojej ulubionej czynności - marzeniach na jawie.
Uwielbiała wyobrażać sobie, że trafia do zaczarowanych królestw, w których latają smoki,
galopują jednorożce, a wróżki rzucają cudowne zaklęcia. W tamtych królestwach nie była zwykłą
Bloom Peters, która samotnie spędza lato w mieście. Wyobrażała sobie, że jest piękną czarodziejką-
księżniczką, walczy ze złem dzięki swym magicznym zdolnościom i poznaje cudowne miejsca.
Nagle powróciła do rzeczywistości. Królik, głośno chrząkając, wybiegł spomiędzy drzew.
Przybiegł co sił w łapkach i zaczął tulić się do jej nóg.
- O co chodzi, Kiko? - spytała. - Czyżbyś znów przestraszył się jakiejś wiewiórki?
Zwierzak jeszcze mocniej przytulił się do jej nogi, a potem rzucił się w stronę drzew.
Najwyraźniej coś go przestraszyło. Bloom postanowiła to sprawdzić. Rzuciła jabłko, wstała i
ruszyła za nim.
Kiko biegł krętą drogą, która kończyła się na niewielkiej polanie. Wskoczył na ścięty pniak.
Bloom podbiegła do sąsiedniego drzewa i wyjrzała zza jego grubego pnia. Ciężko dyszała, a serce
waliło jej jak oszalałe. Nie mogła uwierzyć w to, co ujrzała!Rozdział 2
Spotkanie z Knutem
Bloom zakryła twarz, kiedy na polanie rozbłysło światło. Otworzyła oczy, ujrzała piękną młodą
dziewczynę z rozwianymi jasnymi włosami, ubraną w połyskujący dwuczęściowy strój i wysokie
złote buty. Taka dziewczyna wzbudziłaby na pewno sensację na ulicach Gardenii. Jej niezwykły
wygląd podkreślało jeszcze berło oraz cztery połyskujące skrzydła na plecach.
- Precz, upiory! - krzyknęła nieznajoma.
Jeszcze dziwniejszy był widok trzech przerażających stworów, stojących po drugiej stronie
polany. Wyglądały jak skrzyżowanie małp z krabami. Każde z ich czterech odnóży zakończone było
wielkimi kleszczami. Dwa krótkie diabelskie rogi wyrastały nad ich groźnymi żółtymi ślepiami.
Kiedy straszydła ruszyły w jej stronę, dziewczyna uniosła wysoko berło.
-Poniesie was wiatr Solarii - krzyknęła, uderzając nim o ziemię. Kolejny błysk światła odrzucił
potwory na drugi koniec polanki.
-O rety! - szepnęła Bloom do Kiko. - Ja chyba śnię.
Jeśli to był sen, szybko miał się zamienić w koszmar. Z cienia okalającego drugi koniec polany
wynurzył się pokraczny olbrzym. Był tłusty i nosił brudne brązowe ogrodniczki. Złapał jednego z
przelatujących stworów wielką żółtą łapą. Obnażył ostre kły, mocno ścisnął potwora, aż ten
zamienił się w chmurę złotawych iskier. Kiedy ruszył w stronę dziewczyny, dziesięć kolejnych
upiorów zaczęło skradać się tuż za nim.
-Mam dla ciebie wiadomość, Knut - krzyknęła nieznajoma. - Moc Solarii zmiażdży cię!
-To ty zostaniesz zmiażdżona! - odparł olbrzym. Warknął, a grunt zadrżał pod jego stopami,
kiedy zaczął się do niej zbliżać.
Dziewczyna uniosła wysoko nad głową berło, zwieńczone wielkim kołem, które błyszczało.
Knut uderzył dziewczynę. Była znacznie mniejsza od niego. Poleciała do tyłu i upadła na ziemię.
-To musiało boleć - odezwała się Bloom do Kiko.
Wielkolud roześmiał się.
-Koniec z tobą, mała!
Pozostałe upiory otoczyły leżącą wróżkę.
Bloom zakryła dłonią usta.
-Och, nie!
-Podajcie mi jej berło! - rozkazał Knut.
Stwory z sykiem rzuciły się na dziewczynę. Broniła się, kiedy dotykały jej nóg, ramion i szyi.
Dwa uczepiły się berła i wyrwały je z jej rąk. Pobiegły do potwora, by pokazać mu zdobycz.
Jasnowłosa dziewczyna mocowała się ze stworami.
-Nigdy nie dostaniecie berła! - krzyknęła.
Olbrzym je obejrzał i zachichotał.
-Wydaje mi się, że właśnie się to stało.
Uniósł berło wysoko nad głową w triumfalnym geście. - Jest nasze! - wycelował nim w
dziewczynę. - A ty należysz już do przeszłości.
Nagle stało się coś niespodziewanego. Jak gdyby oglądając się we śnie, Bloom ujrzała, jakwchodzi na polanę. Wiedziała, że nic nie może zrobić, by pomóc biednej dziewczynie, a mimo to
szła naprzód. Tak jakoś się stało. Co gorsza, usłyszała, jak krzyczy do straszliwych bestii:
-Zostawcie ją! Spróbujcie zmierzyć się ze mną.
Potwory odwróciły łby i warknęły. Oczy Bloom rozszerzyły się, kiedy zakryła dłonią usta.
-Zaraz, ja to powiedziałam?
-Ależ oczywiście - skrzywił się wielki potwór.
-Powinnaś się nauczyć, że nie warto się wtrącać do cudzych spraw.
Wskazał na nią palcem i trzy potwory zaczęły biec w jej stronę.
Nie miała pojęcia, co robić. Przecież tamta dziewczyna miała magiczne berło, a nie potrafiła
pokonać potworów.
Mimo to Bloom wcale się nie bała. Chociaż wiedziała, że powinna być przerażona, poczuła jak
ogarnia ją spokój. Co więcej, uczucie to wręcz pulsowało w jej żyłach.
Kiedy pierwszy potwór podszedł do niej bliżej, uniosła dłoń.
-Cofnij się! - rozkazała. Ciało Bloom emanowało blaskiem, a wokół niej utworzyła się złocista
poświata. Trzy upiory zderzyły się z połyskującą kulą i zatrzęsły się, jak rażone piorunem.
Pozostała z nich tylko smuga iskier.
Bloom spojrzała na swą dłoń.
-Co się stało? - zapytała. - Jak ja to zrobiłam?
Stojący na pniaku niedaleko niej Kiko, radośnie zaskrzeczał i zaczął boksować łapkami w
powietrzu niczym mistrz wagi lekkiej. Nagle jeden z upiorów ujrzał króliczka. Rzucił się, by złapać
zwierzątko w swe kleszcze.
-Hej, ty! - Bloom wzięła do ręki wielki kij. - Cofnij się natychmiast! - zamachnęła się, by nie
dorwał Kiko. Potwór pofrunął przez las, uderzył w drzewo i rozpłynął się w powietrzu.
Bloom tak była zajęta ratowaniem króliczka, że nie zauważyła, jak w jej stronę ociężale ruszył
olbrzym. Złapał ją w swe wielkie łapska.
-A cóż my tu mamy? - zapytał, unosząc ją do góry.
I znów Bloom poczuła, jak coś w niej płonie. Zamknęła oczy i wyobraziła sobie obmywające ją
magiczne płomienie.
-Nieeee! - krzyknęła, a jej ciało rozgorzało jeszcze mocniej.
Buch!
Jaskrawy złocisty blask zdawał się emanować z każdego milimetra jej skóry. Knut puścił ją i
poleciał do tyłu. Bloom unosiła się przez chwilę w powietrzu, otoczona jasnym światłem. W końcu
światło wystrzeliło w wieczorne niebo i wybuchło mocniej niż na pokazie fajerwerków.
Bloom upadła na ziemię. Potwór i pozostałe upiory leżały obok. Krzyczały z bólu, czołgając się
wokół.
Oszołomiona dziewczyna stanęła na nogi. Niedowierzająco zerknęła na swe dłonie. Nie miała
pojęcia, co się stało. Spojrzała na Kiko, który również wpatrywał się w nią ze zdziwieniem.
-O rety! - jasnowłosa wróżka podniosła się z ziemi. - Masz wielką moc Winx, dziewczyno!
-Ja? Co masz na myśli?
Potwór z jękiem zaczął pełznąć w kierunku berła. Zanim zdołał dosięgnąć swym wielkim
łapskiem, dziewczyna chwyciła je pierwsza.-No i co, ty niemodna kreaturo? - skierowała na potwora berło. - Lepiej wynoś się z tego świata i
to już!
Bloom ujrzała, jak kilka upiorów odzyskuje przytomność i zaczyna skradać się do dziewczyny.
-Uważaj! - krzyknęła.
Jasnowłosa wróżka zakręciła berłem nad głową, jakby to była wirująca złota pałeczka.
Błysnęło jaśniej, kiedy wróżka złapała je, a potem przecięła nim powietrze przed sobą.
Czerwone upiory poleciały do tyłu. Wszystkie naraz zniknęły jak poprzednie stwory. Wróżka oparła
berło o swój bok i wyprężyła się dumnie.
Nie zdołała jednak przegonić wszystkich stworów. Jeden z nich podkradł się do Bloom i ugryzł
ją w nogę.
-Wynoś się! - krzyknęła zaatakowana, kopiąc go. Usłyszała trzask rozrywanych spodni, kiedy jej
stopa zetknęła się z jego łbem. Stwór odskoczył ze skrawkiem materiału w zębach. Zerwał się na
nogi i podbiegł do Knuta.
-Jeszcze się spotkamy, księżniczko Stello - krzyknął wielkolud. Teatralnym gestem klasnął w
dłonie. Nagle on i towarzyszące mu upiory rozpłynęły się w powietrzu.
-Skłamałabym mówiąc, że mam na to ochotę - wróżka uśmiechnęła się ironicznie.
Bloom już miała zapytać, o co w tym wszystkim chodzi, kiedy dziewczyna nagle wsparła się
obiema dłońmi o berło. Próbowała utrzymać się na nogach, ale nie była w stanie. Ugięły się pod nią
kolana i upadła.
-Och, nie! - krzyknęła Bloom. - Co ci jest?
Podbiegła i przyklękła obok. Tajemnicza nieznajoma oddychała, ale była zimna. Bloom tak się
tym przejęła, że prawie nie zauważyła, jak strój wróżki zmienia się w zwykłe dziewczęce ubranie.
Zniknęły jej skrzydła, a berło skurczyło się i zmieniło w niewielki pierścień. Kiko podbiegł do
nieprzytomnej, ale wyglądającej zupełnie zwyczajnie dziewczyny.
-Lepiej zabierzmy ją do domu! - zwróciła się do niego Bloom. - Potrzebuje pomocy.Rozdział 3
Mów tylko prawdę
Bloom śniła, że spotkała wróżkę w lesie - była piękna i potężna. Walczyła z wielkim potworem i
upiorami. W tym śnie Bloom również obdarzona była niezwykłą mocą. I to było najdziwniejsze.
Usłyszała, jak mama wchodzi do pokoju.
-Wstawaj, księżniczko. Czeka nas piękny dzień!
Bloom nie mogła się doczekać, kiedy opowie mamie swój zwariowany sen.
Tamta dziewczyna zupełnie nie wyglądała jak typowa wróżka - istota ze spiczastymi uszami i ze
skrzydłami motyla. Jasnowłosa księżniczka wyglądała jak piękna młoda kobieta, niewiele starsza
od Bloom.
-A tak przy okazji, kto śpi w naszym pokoju gościnnym?
-Co? - Bloom szeroko otworzyła oczy. Całkowicie oprzytomniała. A więc to nie był sen.
-To przyjaciółka, która mieszka daleko stąd. Nie budź jej, dobrze?
-Dobrze - odparła mama, kierując się do drzwi.
Bloom wzięła prysznic i umyła włosy. Martwiła się. Jak wyjaśni rodzicom, że obca dziewczyna
to księżniczka i na dodatek wróżka i że spędziła noc pod ich dachem? A ta walka w parku? Jeśli to
nie był sen, również i ona miała magiczną moc. Ale jak to się stało?
Bloom włożyła czystą parę dżinsów, podkoszulek i niemal w podskokach znalazła się na dole.
Rodzice siedzieli przy stole, jedząc śniadanie.
-Tak się śpieszysz, żeby posprzątać garaż?
-Tato, mam sporo pracy.
-Mike, odwiedziła ją przyjaciółka, nie pamiętasz? - Mama przyszła jej z pomocą.
-A tak, usiądź i opowiedz nam o niej.
Nie było wyjścia, znalazła się w pułapce. Próbowała wymyślić jakąś historyjkę. Nigdy nie
kłamała rodzicom, więc nie było jej łatwo. Pomyślała, jak zwykle, że prawda będzie najlepszym
wyjściem.
-Pamiętacie, że zawsze bardzo interesowałam się wróżkami i czarownicami?
-Oczywiście - odparł ojciec. - Ale gdybyś rzeczywiście znała magię, mogłabyś machnąć różdżką
i garaż byłby posprzątany
Bloom objęła dłońmi głowę. To nie będzie łatwe.Rozdział 4
Kawałek dżinsu
Knut wślizgnął się niepewnie do wielkiej komnaty. W pomieszczeniu panowała ciemność.
Jedynie miejsce, w którym stanął, było oświetlone. Potwór nerwowo załamał wielkie żółte łapska.
Nie wiedział, jak się wytłumaczy. Nikt by nie uwierzył, że taki wielkolud jak on został pokonany
przez małą dziewczynkę. I to nawet nie wróżkę. Z drugiej strony ta Ziemianka najwyraźniej miała
magiczną moc.
-Proszę, proszę, któż to nas znów zawiódł - rozległ się piskliwy głos.
Ujrzał wpatrzone w niego trzy pary oczu. Czasami czarownice przeistaczały się w coś
okropnego, by go przestraszyć. Ukazywały mu się pod postacią ogromnych węży, wygłodniałych
tygrysów lub groźnych sokołów.
-Jakie usprawiedliwienie? - spytała Icy.
-To nie była moja wina, Wasza Złośliwość!
     Zajęczał.
-Już miałem w rękach berło.
-Ale... - podpowiedziała Icy.
-Ale nagle zaatakowała mnie Ziemianka.
-Chwileczkę - odezwała się Darcy. - Czy on powiedział „Ziemianka"?
-Tak, ale to nie była zwykła dziewczyna - wyjaśnił Knut. - Miała czarodziejską moc.
-Cicho - wrzasnęła Icy. - Musimy ją odnaleźć.
Potwór uśmiechnął się.
-Mam już nawet plan, jak to zrobić!
Knut sięgnął do kieszeni i wyciągnął niewielki kawałek dżinsu.
-To kawałek ubrania tej Ziemianki.
Odwrócił się i zamachał w ciemnościach skrawkiem materiału. Podłoga zadrżała, a w
oświetlonym punkcie ukazał się wielki potwór.
-Wystarczy dać mu ten strzęp. Używamy potwora do polowań, więc szybko znajdzie jej trop.
Potwór wyrwał kawałek materiału z jego łap. Powąchał tkaninę i uśmiechnął się krzywo.
-Niech ci będzie - odezwała się Icy. - Idź szukać tej wścibskiej dziewuchy z Ziemi. - Jeśli nadal
jest z tą wróżką, zniszcz je obie i przynieś mi berło.Rozdział 5
Wyjaśnienia Stelli
     Twierdzisz, że dziewczyna, która śpi w naszym gościnnym pokoju, jest wróżką? - zapytał ojciec.
- To jakaś przenośnia?
Rodzice spojrzeli na Bloom.
-Ależ ona naprawdę jest wróżką - wyjaśniła. - Ma berło, magiczną moc, skrzydła i... te wszystkie
rzeczy.
Mama patrzyła na nią bez słowa. Ojciec wstał i po raz któryś z rzędu przemierzył pokój. W
końcu przerwał kłopotliwą ciszę.
-Pewnie masz wysoką gorączkę. Sądzę, że powinniśmy wezwać doktora Silvermana.
Zdjął z podstawki bezprzewodowy telefon.
-Ależ, Mike - odezwała się matka.
I właśnie w tej chwili wróżka, o której rozmawiali, weszła do pokoju.
-Dzień dobry - powiedziała wesoło.
-Dzień dobry - odparła pani Peters. - Jak się czujesz?
     -Już dobrze - otoczyła ramieniem Bloom. - I to właśnie dzięki niej!
-Ależ ja nie zrobiłam nic takiego. Naprawdę.
Dziewczyna podała jej rękę.
-Mam na imię Stella, tak przy okazji.
-A ja Bloom Peters.
-Uścisnęły sobie dłonie.
Mama wstała zza stołu i wzięła od ojca telefon.
-Zadzwonimy do twoich rodziców, Stello. Dobrze?
Dziewczyna zachichotała.
-Obawiam się, że łatwiej to powiedzieć, niż zrobić - wskazała na sufit. - Chodzi o to, że oni żyją
sześć światów stąd. W królestwie Solarii. - Zwróciła się do Bloom. - Właśnie wybierałam się do
Alfei, gdzie miałam kontynuować naukę w szkole magii...
Pan Peters zabrał telefon z rąk żony.
-O rety, o rety - wymruczał. - Dzwonię po doktora Silvermana. Może on będzie wiedział,
dlaczego wy dwie mówicie o czymś, co nie istnieje.
-Ma pan na myśli coś takiego? - spytała Stella.
Wskazała dłonią w jego kierunku. Promień jaskrawego światła wystrzelił z jej palca i uderzył w
telefon. W błysku i dymie aparat zamienił się w marchewkę.
-Myśli pan, że nam odbiło? - zapytała Stella.
Ojciec ostrożnie odłożył marchewkę na podstawkę telefonu. Rodzice popatrzyli na wróżkę,
otwierając szeroko usta.
-No nie, to było niezwykłe! - krzyknęła Bloom.
-To ty jesteś niezwykła - odparła Stella.Zwróciła się do rodziców dziewczyny.
    -Kiedy potwór mnie zaatakował, ona posłała mu taki energetyczny impuls, że poleciał do innego
wymiaru!
Bloom zerknęła na wstrząśniętych rodziców.
-To prawda. Sama nie wiem, jak to się stało.
-Powiedziałam ci już to wczoraj. Jesteś pełna magii!
-Ja?
Stella pstryknęła palcami.
-Wpadłam na świetny pomysł. Musisz pojechać ze mną do Alfei. To najlepsza szkoła magii we
wszystkich ośmiu wymiarach.
-Co? - spytał pan Peters. - Moja córka ma przenieść się do innego wymiaru?
Na opuszczonym lotnisku na drugim końcu miasta, zarośnięte zielskiem pasy startowe i sterty
śmieci tonęły w mroku. Nagle zawarczało, pojaśniało, a śmieci pofrunęły w górę. Powietrze było
naelektryzowane, kiedy w jaskrawym błysku purpurowego światła pojawił się Knut. Nie był sam. U
jego boku stała wielka bestia. A wokół nich kilka powarkujących upiorów.
-No to jesteśmy - odezwał się Knut.
Szybko zdjął okulary i wsunął je do kieszeni brudnych ogrodniczek. Wyjął kawałek materiału i
podał go niebieskiej bestii.
-Zabieraj się do roboty!
Okropny potwór westchnął głęboko, wąchając skrawek dziewczęcych spodni. Następnie uniósł
niebieski nochal do nieba.
Zaczął węszyć we wszystkich kierunkach.
-Dziewczynka... bardzo blisko - wycharczał.
Pobiegł w stronę, z której doleciał go zapach. Wyprowadził grupę towarzyszących mu stworów z
lotniska i pomaszerował w kierunku miasta.
Knut uśmiechnął się, odsłaniając pożółkłe kły. Dzięki pomocy nowych upiorów i nieokiełznanej
sile wielkiego potwora na pewno mu się uda.Rozdział 6
Gdzie jest Alfea
     Bloom zaprowadziła Stellę do swojej sypialni. Chciała dać rodzicom trochę czasu, by przetrawili
wszystko, co im powiedziała. Przecież nie codziennie można spotkać prawdziwą wróżkę. Nie
wspominając o odkryciu, że jedyna córka również posiada magiczną moc.
Kiko wyskoczył ze swojego posłania i przywitał je radośnie. Księżniczka przyklękła obok i
pogłaskała jego miękkie futerko, przyglądając się kolorowej sypialni.
-Niezły pokój, Bloom.
Wstała i podparła dłońmi brodę. - Powinnaś zabrać go ze sobą do Alfei! Znam szybkie zaklęcie
pakujące, dzięki któremu zmieścisz go z jednej torbie.
-Stello, ja chyba nie pojadę do Alfei - westchnęła Bloom. - Nie wiem nawet, czy naprawdę mam
jakąkolwiek moc.
     Usiadła na skraju łóżka. - To znaczy, wiem, że walczyłam w parku, ale teraz nic nie czuję.
-Uwierz mi - Stella położyła dłoń na jej ramieniu. - Ktoś, kto ma taką moc jak ty, nigdy jej nie
traci. Może tylko nieco zardzewieć, jeśli się jej długo nie używa.
Podeszła do regału i zdjęła z półki książkę o tajemnych królestwach, magach i czarodziejkach.
Zaczęła ją kartkować, aż zatrzymała się na stronie przedstawiającej piękną wróżkę. Niewielka
wróżka wypowiadała zaklęcie przeciwko ziejącemu ogniem smokowi. Bloom wstała i zerknęła
przez ramię księżniczki.
-Myślisz, że przypominam tę dziewczynę? - spytała.
-Trochę - zachichotała Stella. - Ale ta książka została napisana przez człowieka z Ziemi.
Wskazała na ubranie wróżki, uszyte z liści i pnączy. - Ty ubierasz się o wiele modniej.
Bloom roześmiała się, a potem zerknęła na swoje dłonie.
-Trudno mi uwierzyć, że naprawdę mam magiczną moc. - Uniosła głowę. - Jak ją nazwałaś?
Moc Winx?
-Właśnie tak. - Stella wsunęła z powrotem książkę na półkę. - Zawsze miałaś tę moc. Jak to
mawiała moja matka chrzestna, która również była wróżką. .. Czasami musi cię zaatakować Knut,
byś zdała sobie sprawę, kim naprawdę jesteś.
Spojrzała na biurko i uniosła dłoń.
-Spróbuj tego. To proste ćwiczenie łączenia materii. - Wskazała na kubek z kredkami.
Oślepiający snop światła wystrzelił z jej palca i trafił w kubek. Ten podskoczył, a kredki uniosły się
w powietrzu. Przez chwilę wirowały w górze, a potem zamieniły się w jedną wielką kredkę.
Stella skrzyżowała ramiona.
-Teraz twoja kolej. Przywróć je do poprzedniej postaci.
Bloom wskazała na nie palcem. Wyobraziła sobie podobny płomień, ale nic się nie stało. Znów
spróbowała, zamykając oczy i wyobrażając sobie kredki w takiej postaci, w jakiej były na początku.
Wielka kredka nadal wisiała pod sufitem.
-Spróbuj jeszcze raz - ponagliła Stella.
Bloom wysunęła przed siebie obie dłonie. Skupiła wszystkie myśli na unoszącym się
przedmiocie. Tym razem coś poczuła. Otworzyła oczy, ale tylko po to, by ujrzeć, jak kredka
zachybotała i spadła na podłogę.-Nie czuję żadnej mocy - westchnęła. Usiadła na łóżku.
-Musisz po prostu ćwiczyć. - Stella ponownie zajęła się wielką kredką. - To naprawdę żaden
problem.
Kredka wystrzeliła w górę, podskoczyła aż do sufitu i podzieliła się na pięć różnych. Powoli
wróciły na miejsce w kubku stojącym na biurku.
-I dlatego musisz pojechać ze mną do Alfei! - Wróżka usiadła obok Bloom. - Nie potrwa długo i
będziesz rzucała potworami na prawo i na lewo.
-Gdzie jest ta Alfea?
-Hmm, w równoległym wymiarze - wyjaśniła wróżka. - Udajesz się do wewnętrznej sfery
     Bloom zatkało.
-Magicy mają przybyć do mojego domu? Kiedy?
-Niedługo! - roześmiała się Stella. - Lepiej szybko wracajmy.
Podskoczyła i trafiła prosto w górujący nad nimi portal.
Bloom poszła w jej ślady. Ku swemu zaskoczeniu trafiła prosto do celu i wpadła do
pomarszczonego obrazu swojego pokoju. Powoli wyłoniła się z wielkiej pocztówki i znów była u
siebie.
Wróciła do swojego świata, swojej sypialni, swojej rzeczywistości. Jednakże wcale nie poczuła
się lepiej. Wiedziała, że musi podjąć naprawdę ważną decyzję. Decyzję, która może zmienić całe jej
życie.Rozdział 7
Atak upiorów
      Bloom zostawiła Stellę w swoim pokoju, a sama usiadła z rodzicami w salonie na dole.
Próbowała przekonać ich, by pozwolili jej pojechać do Alfei, ale nie było to łatwe żadanie.
Przeniesienie się do innej szkoły to jedna sprawa. Przeniesienie się do całkiem innego wymiaru to
zupełnie coś innego.
-Nie wiem, Bloom - stwierdził tata. - Pojawia się jakaś dziewczyna, pokazuje magiczną sztuczkę
i mam od razu uwierzyć we wróżki?
-Gdybyś tylko widział ją w parku - powiedziała.
-Gdybyś widział, jak walczyła z tym potworem... jak obie z nim walczyłyśmy, na pewno byś
uwierzył. Niczego nie wymyśliłam. Tak naprawdę było.
Nagle Kiko wskoczył do pokoju.
Bloom pochyliła się nad nim.
-O co chodzi, Kiko?
Łuup!
    Drzwi do kuchni zostały strzaskane i do pomieszczenia wkroczył potwór jeszcze groźniejszy niż
Knut, którego spotkały w parku. Zaryczał i walnął błękitną łapą w stół kuchenny Z mebla pozostała
jedynie kupa drewna.
-Czy teraz mi wierzycie ? - spytała ich córka.
Cała trójka cofnęła się, kiedy więcej stworów weszło do ich domu. Kilka czerwonych upiorów
wpadło do kuchni i rozlazło się po całym pomieszczeniu. Zaczęły tłuc naczynia i rozwalać szafki.
Pan Peters próbował osłaniać żonę i córkę przed nadlatującymi w ich stronę talerzami.
W drzwiach ukazał się Knut.
-Mów, gdzie twoja przyjaciółka, albo dam cię upiorom na pożarcie!
-Tutaj, słodziutki - rozległ się głos zza pleców Bloom. Dziewczyna odwróciła się gwałtownie i
ujrzała wróżkę u stóp schodów.
-Aha! - wrzasnął Knut.
-Rozumiem, że ostatnia lekcja niczego cię nie nauczyła, Knut? - zadrwiła Stella. Zamknęła oczy
i uniosła wysoko zaciśniętą pięść. - Moc słońca!
Pierścień zamigotał mocno, kiedy uniosła się w powietrzu. Nagle jej powiewająca sukienka
zamieniła się w złote szorty i koszulkę, czyli strój, który miała na sobie poprzedniego dnia. Na
nogach ukazały się wysokie połyskujące buty, a na ramionach zmaterializowały się złote
bransoletki.
Kiedy była już w pełni odmieniona, podfrunęła do niebieskiego potwora i kopnęła go.
-Masz zamiar stać bezczynnie? - spytał Knut.
Ten wyprostował się i zaryczał.
     -Ja być wściekły!
-To zrób coś, ty wielka błękitna maszkaro - zakpiła Stella.
Oba potwory ruszyły naprzód, a upiory otoczyły dziewczyny i rodziców, blokując dostęp do
drzwi wejściowych.-Lepiej się stąd wynośmy - powiedział pan Peters. Otworzył okno i podał rękę żonie. Kiedy
znalazła się na zewnątrz, poszedł w jej ślady i wyciągnął rękę do córki. - Szybko!
Bloom nie posłuchała go. Nie wiedziała, jak wykorzystać swoją moc, ale nie chciała, by jej nowa
przyjaciółka została sama. Postanowiła jej pomóc.
-Ja zajmę się tymi tłuściochami - powiedziała Stella. - Ty skończ z upiorami.
-Dobrze, spróbuję. - Bloom przeskoczyła nad najbliższym upiorem i pognała do frontowych
drzwi. Otworzyła je i wybiegła na zewnątrz. Większość upiorów ruszyła za nią.
-Jej przyjaciółka uciekła, sama nie ma żadnych szans - powiedział Knut do potwora. - Zetrzemy
ją w proch.
-Tylko spróbuj - krzyknęła Stella. - Mam zamiar ci dokopać!
Bloom przestała zwracać uwagę na hałasy dochodzące z domu. Musiała zmierzyć się ze swoim
problemem, a tak naprawdę z czterema małymi problemami z bardzo ostrymi kleszczami. Upiory
zbliżały się z sykiem. Widać było, że będą atakować.
Bloom skupiła się, ale nie czuła żadnej mocy.
Wskazała na stwory palcem i chciała zamienić je w wielką kredkę. Znowu nic.
     Zaśmiała się nerwowo.
-Chcecie się trochę pobawić?
W tej samej chwili przez frontowe drzwi wyleciała z hukiem wielka waza i wylądowała na
chodniku. Przeturlała się obok upiorów i dotarła do stóp dziewczyny. Bloom podniosła ją i
zobaczyła Kiko w środku. Króliczek skoczył ku jej rodzicom, stojącym nieopodal na chodniku.
Upiory były już blisko i Bloom musiała szybko coś wymyślić. Nagle usłyszała głośny odgłos
dochodzący z wnętrza domu.
Łuuup!
Wielki Knut wyleciał przez frontowe drzwi i wylądował na upiorach stojących naprzeciwko niej.
-Świetnie, Stella! - krzyknęła do wróżki.
Łuup! Łuup! Bach!
Tym razem to księżniczka wyleciała z domu, roztrzaskując okno.
-Och, nie! - Bloom rzuciła się do przyjaciółki.
Stella podnosiła się z ziemi. Kiedy Bloom przyklęknęła obok niej, wielki potwór przecisnął się
przez frontowe drzwi, rozwalając okalającą je framugę. Skierował się do dziewczyn.
-Co robimy? - spytała Stella.Rozdział 8
Odśiecz z Czerwonej Fontanny
Potwór już miał je dosięgnąć swoimi wielkimi łapskami, kiedy nagle, nie wiadomo skąd,
zaświszczała czarna lina i okręciła się wokół jego szyi. Bestię odrzuciło do tyłu. Nie zdołała złapać
dziewcząt.
-Witaj Stello! - rozległ się głos.
-Mam nadzieję, że twoja przyjaciółka to ta ślicznotka o rudych włosach, a nie ta kreatura, którą
złapaliśmy.
Przed domem stało czterech chłopców. Każdy ubrany był w błękitny mundur i powiewającą
pelerynę. Byli uzbrojeni w miecze oraz broń, której Bloom nigdy nie widziała.
Jeden z nich trzymał linę, na której końcu znajdował się stwór.
-To właśnie chłopcy z Czerwonej Fontanny, o których ci mówiłam - wyjaśniła Stella. - Brandon,
Sky, Riven i Timmy.
Proponuję, byśmy z tym skończyli - odezwał się Brandon. Strząsnął jasne włosy z twarzy i
przygotował miecz i tarczę.
-Już po sprawie - powiedział Riven, zaciskając pętlę. - Mam tego zwierzaka na końcu liny.
Sky pochylił się nad trzymanym w dłoni wielkim zielonym mieczem.
-Stary, to, że masz za sobą obóz przetrwania, nie znaczy, że sam dasz sobie radę z potworem.
-No właśnie - przyznał mu rację Timmy, poprawiając cienkie okulary. Był najmłodszy z całego
towarzystwa i uzbrojony w rodzaj supernowoczesnego pistoletu. Potwór złapał koniec bicza i
szarpnął. Riven przeleciał nad jego głową i wylądował między Bloom a Stellą.
-Za mną - rozkazał Brandon. Uniósł tarczę. Bestia walnęła w nią swymi wielkimi łapskami, ale
chłopiec wytrzymał uderzenie.
-Co wiemy o potworach bojowych? - zapytał.
Sky uniósł wysoko szpadę.
-Że trzeba je zetrzeć na miazgę? - uderzył mieczem w ziemię. Pod stopami bestii ukazało się
wielkie pęknięcie. Wielki stwór wstrzymał atak i zachwiał się, próbując zachować równowagę i nie
wpaść do środka.
-Nie! - sprostował Timmy. Skierował swój dziwny pistolet w kierunku potwora. - Że trzeba go
zwalić z nóg.Rozdział 9
Walka  ramię w ramię
Timmy wystrzelił i trzy żarzące się pociski poleciały ku szczelinie. Zaiskrzyły się i zawrowały
niczym ognie sztuczne i uderzyły o ziemię.
Seria eksplozji stworzyła bezdenną jamę w miejscu szczeliny. Ziemia drżała, trudno było
utrzymać się na nogach. Potwór stracił równowagę, zachwiał się i wpadł do ciemnej czeluści.
-Dobra robota, Timmy - powiedział Sky.
-Rzeczy wiście - przytaknął Brandon.
-To dobrze, że uważał na zajęciach ze „Wstępu do leśnych potworów" - stwierdziła Stella.
Jednego stwora mieli już z głowy, zostało jednak jeszcze kilka. Zbliżały się gotowe zaatakować.
Knut ryknął i upiory rzuciły się w kierunku Stelli i Bloom.
-Spokojnie - krzyknął do dziewcząt Riven. - To nie potrwa długo.
Wyjął cienką szpadę i zamachnął się na upiory. Z każdym jego mchem cofały się. Kiedy Riven
zajmował się stworami, Knut zaatakował i walnął go tak, że chłopca odrzuciło.
-Zostaw go! - krzyknęła Bloom, wyciągając ręce. Ku jej zaskoczeniu, wystrzał złocistego światła
z jej dłoni trafił Knuta w plecy. Stwór rzucony siłą energii, poleciał do przodu. Przeleciał przez
podwórze i z łomotem padł na ziemię.
-Niezły strzał, Bloom - pochwaliła ją Stella.
Dziewczyna dokładnie przyjrzała się dłoniom.
-To po prostu stało się przypadkiem. - Spojrzała na zdumionych rodziców.
Wróżka położyła dłoń na jej ramieniu.
-Tak jak mówiłam, masz moc Winx.
Knut wstał powoli, otoczony Bloom, Stellą i chłopcami z Czerwonej Fontanny. Pozostałe upiory
popędziły do niego, szukając pomocy.
-A teraz rzucę na niego aromatyczną klątwę - oznajmiła Stella, podnosząc ręce.
-Będzie pachniały jakby właśnie wyszedł z kąpieli.
Knut zamknął oczy i zaklaskał w dłonie. Tak jak poprzednim razem - zniknął razem z upiorami
w chmurze purpurowego światła.
Księżniczka zachichotała.
-Wiedziałam, że to go wystraszy.
Zwróciła się do chłopców. - To jest Bloom. Właśnie o niej wam opowiadałam.
Kiedy witali się z dziewczyną, niebieski potwór wychylił głowę z czeluści. Timmy zauważył to.
Wyciągnął połyskujący pierścień i go otworzył.
-Nie tak szybko, poczwaro! - zatrzasnął kółko na szyi potwora. - Lepiej pójdziesz z nami!
Pierścień utworzył dwie elektryczne gałęzie, które zacisnęły się na stworze, wyciągając go ze
szczeliny tak, że wisiał teraz kilka metrów na ziemią.
-Właśnie. Wystarczająco dzisiaj narozrabiałeś, koleś - potwierdził Sky.
-Gdzie go zabieracie? - chciała wiedzieć Bloom.
-Do Czerwonej Fontanny - odparł Brandon. - Wyślę go do rezerwatu dla potworów.Przeprowadzimy szczegółowe badania tego osobnika. Przy okazji dowiemy się co naprawdę
potrafi.
Timmy wyciągnął zdalnie sterowany aparat i nacisnął guzik. Powietrze naelektryzowało się,
kiedy chłopców i stwora otoczyła wirująca poświata. Bloom mogła dojrzeć przez nią las.
-Do zobaczenia - powiedział Sky.
-Cześć! - krzyknął Timmy. - Miło było cię poznac.
-Żegnajcie i dzięki za pomoc - odparła Bloom. Kiedy chłopcy wchodzili do portalu, Brandon się
odwrócił. Długie jasne włosy powiewały wokół jego twarzy. Miał urzekające jasnoniebieskie oczy.
Biło od niego światło.
-Mam nadzieję, że zobaczymy się w Alfei, Bloom - powiedział.
Czuła, jak zamiera jej serce. Brandon był najprzystojniejszy ze wszystkich chłopców z
Czerwonej Fontanny.
-Ja również - odparła, uśmiechając się i machając im ręką na pożegnanie. Zaczerwieniła się.
Brandon również pomachał jej ręką i wszedł w portal. Obraz zamigotał raz jeszcze i zniknął z
głośnym sykiem. Wokół nie było słychać żadnego dźwięku. Zapanował spokój.
- Cieszę się, że już po wszystkim - odezwał się tata, przerywając ciszę.Rozdział 10
Bloom się pakuje
Następnego ranka Bloom zniosła na dół wielką czerwoną walizkę. Kiko biegał obok niej.
Dziewczyna była już spakowana i przygotowana do wyjazdu do nowej szkoły. Kiedy razem ze
Stellą znalazła się na dole, ujrzały, jak tata zamiata z podłogi resztki naczyń, które ucierpiały
poprzedniego dnia.
-Panie Peters, może ja użyję magii i posprzątam to miejsce - zaproponowała Stella.
-Trochę za dużo było już tej magii. Wielkie dzięki - odparł.
Bloom wysunęła się zza Stelli, ukazując dużą walizkę.
-Jestem gotowa, tato.
Pan Peters przerwał sprzątanie.
-Po co bierzesz walizkę?
-Na wszelki wypadek, gdybyście mi pozwolili.
Tata oparł szczotkę i objął Bloom ramieniem.
-Wiem, że jesteś już dorosła, bardziej niż zdawaliśmy sobie z tego sprawę - powiedział. -I że
masz specjalny dar, ale powinniśmy dowiedzieć się czegoś więcej o tej szkole, zanim coś
postanowimy
Do salonu weszła mama.
-Jeśli wierzyć opowieściom Stelli, czeka cię niezwykła przygoda. - Klasnęła w dłonie. - To takie
podniecające.
-Stello, jak możemy się tam dostać? - spytał pan Peters. - Samochodem? Za pomocą telefonu? A
może na miotle? Są czteroosobowe miotły?
-Ależ, tato - zaprotestowała Bloom. - Mioteł używają czarownice.
-Ach, tak. Masz rację - odparł. Zdjął kurtkę z wieszaka przybitego do wejściowych drzwi. -
Czego więc używasz, Stello? Czekaj, niech zgadnę. Czarodziejskiego proszku?
-Czy skorzystamy z portalu? - spytała Bloom.
-Zwykli ludzie nie mogą go używać.
Stella zdjęła z palca pierścień i wyrzuciła go w powietrze. Pierścień zmienił się w berło.
Złapała je i uniosła nad głową.
-Moc słońca!
Kiedy dotknęła jednym końcem podłogi, otoczyła je purpurowa poświata. Światło
rozprzestrzeniło się po podłodze, a później po ścianach, aż wreszcie cały pokój zaczął zanikać.
Spadali.Rozdział 11
Na własne oczy
Stella, Bloom, jej rodzice i Kiko lecieli przez purpurową nicość. W końcu Bloom ujrzała poniżej
niewielki portal. Widać już było przez niego znajomy las. Wylądowali na miękkiej zielonej trawie.
Bloom uśmiechnęła się na widok zaskoczenia, malującego się na twarzach rodziców.
-No, no - odezwał się tata. - Widziałaś to?
-Fajne miejsce, prawda? - spytała.
-I to przez duże F - dodała Stella.
Mama Bloom wskazała różowy zamek na wzgórzu.
-To tutaj?
-Tutaj! - oznajmiła Stella. - Uznana we wszystkich wymiarach Szkoła Wróżek w Alfei!
-Wspaniała - oznajmiła pani Peters.
-Rzeczywiście - rzekł jej mąż. - Przy niej szkoła publiczna prezentuje się ubogo.
Stella poprowadziła ich w kierunku zamku.
-Nie mogę się doczekać - rzekła mama.
-Jestem taka podniecona - przyznała Bloom.
Pan Peters podrapał się w głowę.
-Ciekawe, jaka jest opłata za wpisowe i naukę.
Kiedy znaleźli się bliżej bramy, Bloom ujrzała inne dziewczyny maszerujące przez las w
kierunku zamku. Każda niosła ze sobą walizkę. Czy wszystkie były wróżkami?
-Auć! - usłyszała za plecami tatę.
Kiedy się odwróciła, pan Peters siedział na ziemi, trzymając się za głowę.
-Czy to jakaś niewidzialna ściana albo coś w tym rodzaju? - spytał.
Podeszła do niego. Wstał i wyciągnął przed siebie rękę, która napotkała jakąś przeszkodę.
-Nie mogę przez to przejść!
-Nie? - Bloom dotknęła tego samego miejsca.
-Gdzie to jest? Nic nie czuję. Nic tam nie ma.
Stella zakryła usta dłońmi.
-Zapomniałam. Tam rzeczywiście jest niewidzialna ściana.
Zamachnęła się i sypnęła deszczem złotych iskier w powietrze. Dosięgły niewidzialnej ściany, a
kiedy opadły, nad Alfeą ukazała się wielka kopuła.
-Mnie to nie zatrzymało - powiedziała Bloom. Wskazała na rodziców. - Dlaczego tata i mama
nie mogą przejść?
-To proste - odparła Stella. - Ty masz magiczną moc, kochana. Bariera zatrzymuje jedynie te
istoty, które jej nie posiadają.
Bloom cofnęła się. Jeśli tata nie może sprawdzić szkoły, czy pozwoli jej się tu uczyć?
Spojrzała na rodziców i przygryzła wargę.-I co teraz?
Przez chwilę nie rzekli ani słowa. Potem mama objęła ją ramionami.
-Uważam, że czeka cię wspaniały rok.
-Będę za wami tęskniła. - Bloom poczuła w oczach łzy. Obydwie z mamą spojrzały na tatę.
Znów sięgnął ręką i dotknął ściany.
Spojrzał na zamek i potrząsnął głową. Potem odwrócił się do córki.
-W porządku - odezwał się w końcu. - Możesz zostać.
Bloom odstawiła walizkę i uścisnęła go mocno.
-Staraj się jednak unikać tych tam... różnych - ostrzegł. - Dobrze?
-Postaram się - podsumowała.
Pani Peters otarła łzę z oka.
-Będziesz się tu świetnie bawić.
-O, na pewno - zapewniła ją Stella. - Już ja tego dopilnuję.
Bloom przeszła na drugą stronę bariery, a za nią podążył ulubiony króliczek.
-Kiko, pilnuj jej, dobrze? - powiedział pan Peters.
Zwierzaczek sapnął i skrzywił nosek.
-Powinnyśmy już iść - Stella zwróciła się do rodziców Bloom. - Wyślę państwa pierwszą klasą.
Tylko się teraz nie ruszajcie - zakręciła berłem.
-Powrót do domu! - zamachała nim nad głowami Państwa Peters. Powoli obydwoje zaczęli
znikać.
-Do zobaczenia! - krzyknęła za nimi Bloom. Pomachali jej i zniknęli na dobre.
Wysławszy ich bezpiecznie do domu, Stella wyrzuciła berło wysoko w powietrze. Zawirowało
dwa razy, a potem ponownie przemieniło się w pierścień. Złapała go i włożyła na palec.
- Chodźmy - ruszyła ku głównej bramie. - Pora zrobić wielkie wejście.Rozdział 12
Księżniczka Callisto
Kiko skakał po idealnie utrzymanej trawie, kiedy dwie dziewczyny szły ku głównej bramie.
Odrzwia w kształcie skrzydeł wróżki rozwarły się. Stella i Bloom weszły do środka.
Było tam już mnóstwo dziewcząt. Każda z nich była inna. Bloom pomyślała, że pewnie
pochodzą z różnych zakątków świata. A potem przypomniała sobie, że przecież nie są już w jej
świecie. One pochodziły z... no cóż... z całego wszechświata.
-Aż mnie skręca, taka jestem zdenerwowana.
-Spokojnie, przecież jesteś ze mną - odparła Stella. - Poza tym Szkoła Wróżek jest zupełnie
normalną szkołą, tyle tylko, że mamy czarodziejską moc i lepiej się ubieramy. Na pewno ci się tu
spodoba.
Bloom spojrzała na wysokie wieże, górujące nad dziedzińcem.
-Już mi się podoba.
Podniosła Kiko i dołączyły do długiej kolejki dziewcząt, ciągnącej się do jednej z nauczycielek.
-Ta na pewno ci się nie spodoba - odezwała się Stella.
Wskazała starszą kobietę na początku kolejki. Nauczycielka stukała wskazującym palcem o swą
tablicę, badawczo zerkając na dziewczęta spod cienkich, spiczasto zakończonych okularów. Albo
żadna z uczennic nie spotkała się z jej aprobatą, albo była zawsze taka skrzywiona.
-Kto to? - spytała Bloom. - Wygląda niezbyt przyjemnie.
-To Griselda, zajmuje się tu dyscypliną - odparła Stella. - Rzeczywiście potrafi być nieprzyjemna
i ciągle komuś daje się we znaki.
Kiedy podeszły bliżej, Bloom usłyszała, jak panna Griselda mówi do każdej dziewczyny:
-Nazwisko i pochodzenie.
-Uh... Eleonor z Dolony - odparła kolejna drżącym głosem. - Zgłosiłam się przez Internet. Moje
nazwisko powinno być na liście.
Starsza kobieta skrzywiła nos, przeszukując zapiski.
-Nie widzę go - odparła opryskliwie. - Czy wiesz, co się dzieje, kiedy nie ma kogoś na liście?
Zamieniamy go w...
-Pisze się przez jedno „l" - przerwała jej dziewczyna.
Nauczycielka jeszcze raz zerknęła do listy.
-A, tu jesteś! Eleonor z Dolony. Możesz wejść.
-Dziękuję - uczennica wzięła walizkę i ruszyła do głównego wejścia. Kolejka posunęła się dalej.
-Następna! - krzyknęła panna Griselda.
Bloom czuła, jak wali jej serce.
-Przecież nie ma mnie na liście - wyszeptała.
-Spoko. Wszystko wymyśliłam. Księżniczka Callisto miała w tym roku przyjechać, ale ma do
zrobienia jakąś pracę domową - na wyciągniętej ręce wróżki pojawiła się różowa koperta.  -
Poprosiła mnie, bym przekazała ten list dyrektorce - podarła go na strzępki. - Po prostu go nie
oddam. Nikt nie wie, jak ona wygląda, więc wszystko gra.
-Chcesz, bym udawała księżniczkę? - spytała Bloom. - Nie wiem. Nie lubię kłamać.-To nie kłamstwo - wyszeptała Stella. Były już prawie na samym początku kolejki. - Po prostu
nie powiemy całej prawdy. - Puściła oko do Bloom i obydwie podeszły do panny Griseldy.
-Stęskniłam się za panią, panno Griseldo - zażartowała Stella.
-A ja za tobą nie, księżniczko Stello - odburknęła nauczycielka. - Nie po tym wypadku, który
miał miejsce w zeszłym roku.
Spojrzała na listę. - Nie mam pojęcia, jak twoim rodzicom udało się przekonać radę szkolną,
żeby cię znowu przyjęto.
Wróżka uśmiechnęła się i zakręciła na palcu kosmyk jasnych włosów.
-Zafundowali szkole nową salę komputerową.
Griselda udała, że nie słyszy.
-A kim jest twoja przyjaciółka? - spojrzała na Bloom znad okularów.
-To księżniczka Varanda z Callisto - oznajmiła Stella.
Kobieta zmierzyła dziewczynę bazyliszkowym spojrzeniem, a następnie zajrzała do listy.
-Sprawdźmy... Taak. Księżniczka Callisto.
-Tak. - Bloom zachichotała nerwowo. - To ja.
Panna Griselda spojrzała na nią znad listy.
-Możecie wejść.
Zwróciła się do kolejnej kandydatki. - Następna!
Dziewczyny minęły ją i przyłączyły się do reszty.
-Witaj w Alfei - powiedziała Stella.
Po odprawie panna Griselda podeszła do uczennic zebranych przed głównym wejściem.
Maszerowała przed nimi jak sierżant w czasie musztry, wykrzykujący rozkazy do rekrutów.
-Pierwsza zasada naszej szkoły dotyczy zachowania - obwieściła. - Jeśli złamiecie zasady szkoły
raz, będziecie musiały zostać w szkole po lekcjach albo zostaniecie zamienione w żabę.
Niektóre dziewczęta wymieniły spojrzenia i się skrzywiły. - Jeśli dwukrotnie złamiecie zasady,
zostaną zawieszone wasze magiczne przywileje.
-Griselda wskazała kościstym palcem na dziewczęta, - Jeśli złamiecie zasady trzykrotnie,
zostaniecie wyrzucone ze szkoły - wskazała na główną bramę. Potem skrzywiła się, patrząc na
Stellę. - Nieprawdaż, księżniczko Stello?
Zerknęła na wróżkę, potem znów spojrzała na resztę dziewcząt i wysiliła się na uśmiech. Bloom
była prawie pewna, że nauczycielka nie uśmiechała się zbyt często. Niezbyt dobrze jej to
wychodziło.
-W zeszłym roku księżniczka Stella zniszczyła całe laboratorium eliksirów, kiedy
wypróbowywała sama magiczne zaklęcie. A to przypomina mi drugiej zasadzie. Zabrania się
jakiejkolwiek magii bez zezwolenia.
-Naprawdę to zrobiłaś? - spytała Bloom.
-Próbowałam stworzyć nowy odcień różu - wyszeptała Stella.
-Uważamy, że tylko dzięki dyscyplinie będziecie przygotowane do życia w świecie - ciągnęła
Griselda. - Co prowadzi do zasady trzeciej. Macie się trzymać z dala od czarownic z Chmurnej
Wieży,     -O to bez względu na okoliczności! - Wskazała na skupisko ciemnych obłoków na horyzoncie.
-Za złamanie tej zasady nie ma żadnej kary, ponieważ nie potrafiłybyśmy wymyślić nic tak
strasznego, jak to, co one mogłyby z wami zrobić!
Skończywszy przemowę, nauczycielka poprowadziła dziewczęta szerokimi schodami do
głównego budynku. Kiedy już były na samej górze, główne drzwi otworzyły się i na ich spotkanie
wyszła starsza, sprawiająca miłe wrażenie kobieta. Wyglądała niezwykle godnie. Nawet jeden siwy
włos nie wymykał się z jej fryzury. Ogarnęła dziewczęta życzliwym spojrzeniem.
-Witajcie wszystkie! - powiedziała z uśmiechem. - Nazywam się Faragonda i jestem dyrektorką
szkoły, a kiedyś byłam matką chrzestną wróżek.
Podeszła bliżej i przyjrzała się im uważniej.
-W tym roku będziemy miały wspaniałą klasę!
Z Griseldą u boku panna Faragonda poprowadziła dziewczęta do głównego budynku. Po
przekroczeniu wielkich drzwi znalazły się w obszernym przedsionku. Wysokie kolumny wspierały
okrągły balkon, okrążający całe pomieszczenie.
Ściany pokryte były malowidłami, przedstawiającymi słynne wróżki i byłe uczennice.
-Niektóre z was będą walczyć ze złem - ciągnęła dyrektorka. - Inne będą spełniały życzenia. A
te, które są księżniczkami, będą pewnego dnia rządzić swoimi królestwami.
Podeszły do kolejnych szerokich schodów. - Każda z was jest wyjątkowa, a wszystkie macie
różne źródła mocy i różne pochodzenie. Jednak bez względu na to, kim jesteście, mamy tę samą
misję. Jesteśmy tu, bo chcemy wam pomóc kształcić wasze umiejętności.
-„Kształcić wasze umiejętności" - powtórzyła żartobliwie Stella. - To jej ulubione powiedzonko.
-Oczywiście, oczekujemy, że odwdzięczycie się nam, wkładając w naukę wszystkie siły - dodała
Faragonda.
Panna Griselda wysunęła się do przodu.
-A teraz, dziewczęta, udacie się do przydzielonych dormitoriów i poznacie swoje współlokatorki.
-Pamiętajcie - przypomniała jeszcze dyrektorka. - Starajcie się, by to był świetny rok.
Wykorzystujcie każdą okazję, by połączyć się ze swoją mocą Winx.
Bloom szła za Stellą i innymi dziewczętami po szerokich schodach.
-Wygląda na to, że przygotowują was tutaj do różnych zadań - powiedziała. - Wiesz już, co cię
czeka?
-Pewnie - odparła Stella. - Będę rządzić królestwem Solarii.
Bloom uśmiechnęła się.
-No, tak.
Obydwie odłączyły się od grupy i skierowały się ku wschodniej części dormitorium.
-Co ona miała na myśli, mówiąc o połączeniu się z Winx?
-Winx to wiele rzeczy - wyjaśniła Stella. - To twoje źródło mocy, a także siły i energii. Ale
również coś, co tobą kieruje. To twoja magiczna tożsamość.
-Chyba łapię, o co chodzi - odparła Bloom. - Tak mi się przynajmniej wydaje.
-Winx albo się ma, albo się go nie ma - dodała wróżka. - Ty z pewnością masz moc.
Odczytała na tablicy ogłoszeń, które im przydzielono pokoje. Pomaszerowały w kierunku
kolejnego korytarza.-Mam nadzieję, że będziemy mieszkać z fajniejszymi dziewczynami niż te, z którymi byłam w
zeszłym roku. Tamte ubierały się zupełnie bezbarwnie.
Stella odnalazła pokój i otworzyła drzwi. Bloom z zachwytem oglądała piękne, obszerne
pomieszczenie. Wielkie miękkie kanapy i krzesła stały w całym salonie. Powiewające kotary
zasłaniały wejście na balkon, wychodzący na główne podwórko. W apartamencie było mnóstwo
kwiatów. Wyposażono go w komputer i system stereo.
-Wspaniale! - krzyknęła, sadzając Kiko na grubym dywanie.
Króliczek od razy wskoczył na jedną z wygodnych kanap.
Stella podeszła do kolejnych drzwi i otworzyła je.
-Oczywiście, nie cierpię tłoku. Zamówiłam pojedynczy pokój.
Za drzwiami ukazała się wielka sypialnia z balkonem, łazienką i olbrzymim łożem.
-Cudowny - zachwyciła się Bloom.
-Idziemy dalej - Stella podeszła do kolejnych drzwi. - Zobaczymy, jak wygląda twój.
Otworzyły drzwi prowadzące do mniejszej sypialni. Jednak Bloom wydawała się ona ogromna.
Znajdowały się tam dwa łóżka, duże biurko wbudowane w ścianę i mnóstwo roślin. Tak dużo, że
dziewczyna niechcący nadepnęła na pnącze wijące się po podłodze.
-To boli - wykrzyknął duży kwiat.
-Och! - Bloom nigdy nie widziała gadającej rośliny. Pochyliła się nad wielkim kielichem.
Wyglądał jak głowa. - Przepraszam.
Dwoje liściastych oczu obdarzyło ją spojrzeniem.
-Następnym razem uważaj, jak chodzisz.
W tej chwili z łazienki wyszła dziewczyna. Miała długie ciemne włosy i cudowną ciemną skórę.
-To moje nowe dzieło - oznajmiła. - Wspaniałe, nieprawdaż?
-Tak - przyznała Bloom.
-Uważam, że gdyby więcej roślin mówiło, skończyłoby się wreszcie wycinanie lasów. -
Dziewczyna przyklękła i podrapała roślinę po czymś, co przypominało podbródek. - Warto
spróbować, nawet jeśli ma to ocalić chociaż jedno drzewo.
Wstała i wyciągnęła dłoń. - Cześć, mam na imię Flora.
-A ja Bloom.
Stella dała jej kuksańca w bok.
-Bloom - wyszeptała.
Zupełnie zapomniała, że ma udawać kogoś innego.
-Och, to znaczy... uwielbiam to imię, ale tak naprawdę nazywam się... ojej - wyszła na zewnątrz i
spojrzała na tabliczkę na drzwiach. - Varanda z... uuu... Callisto. Mhm, to właśnie ja.
-Callisto, czwarte królestwo z górnego kręgu Magicznego Wymiaru - odezwał się ktoś z tyłu.
Bloom odwróciła się i ujrzała dziewczynę z niewielką błękitną walizką. Była ubrana supermodnie i
miała krótkie purpurowe włosy - Callisto znane jest z bogatych tradycji artystycznych. A jego plaże
cieszą się uznaniem turystów.
-Tak. To... właśnie stamtąd pochodzę.
-Świetnie - powiedziała dziewczyna. - Nazywam się Tecna.-Miło mi cię poznać - odparła Bloom.
-Cześć Tecna, jestem Stella.
Dziewczyna uśmiechnęła się, patrząc na księżniczkę.
-Wiele się o tobie mówiło, Stello.
-To prawda, stałaś się znana - odezwała się dziewczyna, która właśnie weszła do pomieszczenia.
Ona również miała ze sobą walizkę. Jej krótkie czarne włosy związane były w dwa kucyki.
-Na imię mam Musa. - Spojrzała na Stellę. - Jeśli znów masz zamiar coś wysadzić w powietrze,
uprzedź nas wcześniej, żebyśmy zdążyły uciec.
-Zrobiłam to w imię mody - powiedziała księżniczka, krzyżując ramiona. -I wcale nie żałuję.
-Ciekawe. A udało ci się stworzyć ten nowy odcień różowego? - spytała Tecna.
Stella wywróciła oczami.
-Nie - przyznała. - Ale kiedy się tak stanie, będzie to oficjalny kolor Solarii!
Z pokoju Bloom dobiegły donośne piski. Dziewczęta wbiegły do środka i ujrzały gadającą
roślinę potrząsającą wystraszonym Kiko. Króliczek zwisał z długiego pnącza na jednej łapce.
-Niegrzeczna, bardzo niegrzeczna roślina - wykrzyknęła Flora. - Zostaw go w tej chwili!
Bloom chwyciła uwolnionego zwierzaka. Królik odwrócił się i wykrzywił do rośliny.
-W porządku - uspokoiła Florę Bloom. - Założę się, że Kiko próbował ją ugryźć. Lubi roślinki.
-Jesteś głodny, króliczku? - Flora podrapała go po głowie. Podeszła do stołu i sięgnęła po wazon
wypełniony pyłem i woreczkami z nasionami. - Masz - zrzuciła nasiona na pył. Momentalnie
zamieniły się w cztery wielkie marchewki. - Są ekologiczne!
Kiko oblizał się, kiedy Bloom posadziła go obok wazonu. Był w siódmym niebie.
-Jeśli już mowa o jedzeniu, jestem okropnie głodna - oznajmiła Stella.
-Ja też - przyznała Flora.
-Mam pomysł. Może pojedziemy do miasta na pizzę - zaproponowała Stella.
-Świetnie - przyznała Flora - Uwielbiam Magix.
-Jakie jest to miasto? - spytała Bloom.
-Nigdy tam nie byłaś? - spytała Tecna.
-Nie - przyznała Bloom
CDN! Chyba jutro!
Skończyliśmy na 12 ROZDZIALE! a JEST ICH : 29!
No tak jutro może też 12? Lub 15!
pA

piątek, 31 sierpnia 2012

Historyjka







przepraszam nie mogłam jednej strony między powyżej i wyżej



Blog Mojej kolerzanki

Słuchajcie moja przyjaciółka Musska Melody Ma na tej stronie bloga! Już go odwiedziłam dałam siebie do ''obserwatorzy'' i do ''członkowie'' Ale wam też dam szansę!
http://you-can-this.blogspot.com/ to adres
Jak to widziałaś (Musska)
to wiedz że jak masz małe zdjęcie to kliknij a będziesz mogła małe średnie duże bardzo duże i normalne
Z okazi że cię znalazłam oczywiście na twoich zdjęciach pisało dam kilka zdjęć!




Mam na dzieje że ci się spodobały jak sprawiłam ci przykrość ostatnim to przepraszam Do widzów: Jaką przykrość nie powiem zbyt osobiste...
My razem: